Korzystali wszyscy, remontować nie miał kto

Wildenbruch - po niemiecku Dziczy Las, dzikie trzęsawisko, duży trudny do przebycia kompleks leśny, z jeziorkami i bagnami. Wilde - kobyła, klacz, co oznaczałoby, że nazwa pochodzi od ośrodka hodowli koni. (Znowu pojawiają się konie. Czyżby zbieg okoliczności? Czy faktycznie coś w tym jest, że na tych terenach zajmowano się końmi? Gdyby ktoś zapomniał to pochodzenie nazw wsi od tych zwierząt pojawiło się już przy miejscowości Kunowo)


A dzisiaj po prostu Swobnica.

I swobnicki zamek, który należał do joannitów.
Środkowa część zamku, za którą znajdowało się jezioro. Fotografia wykonana przeze mnie w 2016 r.

Wieża, w której przetrzymywano więźniów. Zdjęcie mojego autorstwa.

Wnętrze wieży. Zdjęcie wykonane przeze mnie.
Zagłębmy się trochę w historię tego przybytku otoczonego przez las (który być może kiedyś był pięknym parkiem).

W akcie darowizny Ziemia Bańsko-Swobnicka została przekazana templariuszom przez Barnima I Dobrego w 1235 r. W 1312 r. po zawieszeniu zakonu templariuszy papież przekazał te ziemie zakonowi jonnnitów, którzy nie byli mile widziani na Pomorzu (okoliczni mieszkańcy toczyli z nimi liczne spory). W listopadzie 1377 r. książęta szczecińscy bracia Świętobor I i Bogusław VII pozwolili zakonowi joannitów zbudować zamek na ziemiach znajdujących się koło Bań. Prace ruszyły w roku 1378 r. Sam zamek z nazwy został wymieniony w oficjalnych dokumentach w roku 1397.


Na przestrzeni wieków zamek w Swobnicy wielokrotnie zmieniał swoich właścicieli.  Nie zmienił się jednak jego wygląd, co najwyżej doszło do dewastacji i zubożenia.  W XVIII w. zamkiem zarządzał Fryderyk Wilhelm nazywany Szalonym Margrabią, który to jednak dbał i rozbudował zamek. Po jego śmierci budowla należała do jego brata Fryderyka Henryka, który rządził tam do roku 1778. W 1872 r. Swobnica została prywatną siedzibą domu królewskiego. 20 lat później w 1892 r. zamek wydzierżawiono prywatnemu właścicielowi. Na początku XIX w. zaczęto prowadzić tam folwark nastawiony na produkcję rolną. Organizowano wycieczki ze Szczecina do Swobnicy. Były to całodniowe wyprawy korzystające z transportu kolejowego w jedną stronę (linia Stettin-Bahn-Wildenbruch) oraz autobusowego i wodnego w drugą (statek na trasie Greifenhagen - Stettin).  Do  ok. 1943 r. zamek zamieszkiwała rodzina Fuss, a potem przez 2 lata zamieszkiwała go rodzina von Dassel.
Ściana w środkowej części zamku. Zdjęcie wykonane przeze mnie.


Niestety, dla wsi i okolic, stworzona 25 stycznia 1895 r. linia kolejowa na trasie Gryfino- Chwarstnica - Swobnica, obejmująca 22,5 km - z Chwarstnicy przez Borzym Sosnowo Gryfińskie, Lubanowo, Banie i Baniewice aż do Swobnicy, która przyczyniła się do rozwoju produkcji rolnej i handlu w Swobnicy, ale także do popularyzacji wsi i zamku wśród turystów została zamknięta 1 stycznia 1986 r., czyli niemal rok później. W ciągu roku rozebrano odcinek Banie-Swobnica, a przez kolejne 3 lata zdemontowano linię Banie-Chwarstnica.




Korytarz. Zdjęcie mojego autorstwa. 2016 r.
Przenosząc się do czasów II wojny światowej, jak to wyglądało w Swobnicy?

Główną część swobnickiego  majątku ewakuowano w styczniu 1945 r. 3 lutego 1945 r. do Wildenburch wkroczyli Rosjanie, jednak już prawie nikogo tam nie zastali. Za to latem 1945 r. znowu pojawili się na tych terenach Niemcy, byli to ci, którzy wcześniej opuścili miejscowość.  Pierwsi polscy osadnicy pojawili się tu w czerwcu 1945 r. Komnaty na zamku zostały przekształcone w prywatne mieszkania.  W 1948 r. utworzono tu PGR (biura, pomieszczenia gospodarcze, a nawet chlewnia). W zamku!!! Nie inwestowano w zamek, toteż popadał w ruinę. W 2 poł. XX w. uznano, że pomieszczenia na zamku w Swobnicy nie nadają się już nawet na budynki PGR i dlatego też w latach 80. XX. obiekt stał już pusty, co umożliwiło rozkradanie jego zawartości. We wrześniu 1989 r. Kombinat Państwowych Gospodarstw Rolnych w niedalekim Grzybnie podpisał umowę z firmą Complex Import-Export Sp. z o.o., która obiecywała zbudować tam hotel, domki wakacyjne, ujedżalnię konną, pole golfowe, zagrodę dla zwierzyny i pomost dla żaglówek. Z planów tych jednak nic nie wyszło. Umowę unieważniono.

Na wpół zamurowany kominek. Zdjęcie mojego autorstwa.


W 1992 r. władze gminy Banie sprzedały zamek w Swobnicy Belgowi Johannowi van Leedert, który też obiecywał wybudowanie hotelu, pola golfowego i restauracji. Na obietnicach się skończyło, a powstał za to skup dziczyzny. Postawiono bramę, zatrudniono strażnika i zamknięto główne drzwi zamku. a obok płotu pojawiła się tablica ,,Teren prywatny". Nowy właściciel chciał remontować zamek za zyski, jakie by on przynosił, niestety tak się nie stało, toteż był zdecydowany go odsprzedać. Nie znalazł się jednak nikt chętny, a za zaniedbania na jego firmę konserwator zabytków nałożył kary. W 2011 r. Gmina Banie przejęła sprawowanie pieczy nad zamkiem w Swobnicy i tak jest do dziś. Za pozyskane środki z UE (i nie tylko) wyremontowano wieżę oraz pokryto dach środkowej części zamku. A co będzie dalej? Zobaczymy.

Widok z wnętrza środkowej części. Fotografia mojego autorstwa.


Legendy dotyczące zamku:
23 sierpnia 1689 r. na dziedzińcu spalono na stosie czarownicę. Oskarżoną była Lisa Schwalbe, akuszerka i żona miejscowego cieśli Mateusza Racha. Kobieta po torturach przyznała się do winy. Kata sprowadzono z Chojny, a Sąd ławniczy ze Stargardu wydał wyrok, zatwierdzony przez właściciela zamku Filipa Wilhelma, najstarszego syna Doroty księżnej Szlezwika-Holsztynu.

O zakazane praktyki oskarżono również małżeństwo Kranichów. Kobieta została poddana próbie spuszczenia z zamkowej wieży na cienkim lnianym powrozie. Gdyby nie pękł, byłby to dowód na współpracę z diabłem. Oskarżona po prostu spadła i zginęła. Mężczyzna odmawiał składania zeznań, które miałyby go obciążyć, a po torturach - został spalony. Był to grudzień 1689 r.

Rok później o czary oskarżono 80-letnią kobietę z Dłuska, Trinę Lauenberger, ponieważ w okolicy padało bydło. Po wysłuchaniu zarzutów mąż kobiety uprzedził działania oprawców i sam się powiesił, a Trina po torturach przyznała się do widywania ducha o imieniu Hansen. Kobietę ścięto, a ciało spalono.

Kolejny proces o czary wytoczono Ursuli Klatt, ale ten nie zakończył się śmiercią oskarżonej, bo nie przedstawiono wiarygodnych dowodów jej winy. Została za to skazana na 6 dni więzienia za obrazę sądu. Wyrok szybko zamieniono na karę pieniężną.

Dla porównania:

Drzwi do zamku za czasów jego świetności. Fotografia pochodzi z książki podanej w źródle.




















A tak prezentowało się wejście jeszcze do niedawna. Zdjęcie pochodzi z książki ,,Banie nad Tywą ...."


Legenda dotycząca wioski:
Gospodarze ze Swobnicy prowadzili różne spory z chłopami z Dłuska. Według legend jeden z głośniejszych zatargów dotyczył  praw do tzw. Lipiej Łąki. Pewnego razu, by rozwiązać ostatecznie problem , zgromadzeni w karczmie chłopi zrobili zakład. Do próby mieli stanąć sołtysi obu wsi, a zadanie polegało na prawidłowym  rozpoznaniu zwierzęcia na horyzoncie. Wszyscy zebrani w karczmie gospodarze byli już mocno podpici. Przegrał sołtys ze Swobnicy. Musiał podpisać w obecności świadków dokument zrzekający się praw do  Lipiej Łąki, obok złożył swój podpis także sołtys z Dłuska. Został jednak oszukany, bo sołtys ze Swobnicy wpisał do dokumentu, że wieczyste zrzeczenie się praw do Lipiej łąki przeszło z Dłuska na Swobnicę.

Źródło:
1. ,,Banie nad Tywą. Z dziejów Ziemi Bańsko - Swobnickiej", E. Rymar (red.), 1999 r.


Komentarze

  1. Eh biedny zamek i jak i biedne te czarownice. W mojej miejscowości też długo stały ruiny i niszczały coraz bardziej ale ktoś się powoli za nie zabrał, więc może jest nadzieja :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A no biedne, też mi szkoda. To oby odremontowano. Warto dbać o takie budynki, choć pochłaniają kasy mnóstwo.

      Usuń

Prześlij komentarz