Jak się dzisiaj żebrze w Szczecinie

Kiedyś, stojąc na dworcu PKS w Szczecinie zaczepiający cię ludzie (zwykle panowie) wprost prosili o drobne kwoty (no bo gdzieżby o banknoty! To już nie przystoi.). Powody różne, zazwyczaj alkohol, ale nie każdy mówił bezpośrednio, że potrzebuje na piwko. Czasem na zupę, bułkę, po prostu coś do jedzenia (czasem to nawet była prawda).

Dzisiaj stałam na dworcu po skończonych zajęciach i czekałam na autobus. Przeglądałam Internet w telefonie, kiedy nagle pojawiła się przede mną młoda kobieta. Opalenizna z solarium, tleniona blondyna, z mocnym makijażem, z okularami przeciwsłonecznymi na włosach. No ogólnie, powiem dosadnie, na meliniarę nie wyglądała. Stoi przede mną i mówi grzecznie:

- Przepraszam, czy mówi pani po polsku?

Niczego nieświadoma, na pewno zaskoczona, odpowiadam: tak.

A ona co?

Czy mogę jej pożyczyć (UWAGA: pożyczyć) 5 zł. Odpowiedziałam, że nie mogę, bo mam ostatnie 5 zł na autobus. Zgodnie z prawdą. I poszła.

To prawda, że w Szczecinie na dworcu autobusowym można spotkać mnóstwo osób z Ukrainy i język ukraiński często się tam słyszy. I ja nie mam nic przeciwko, mimo to, mam takie dziwne poczucie, kiedy ktoś mnie w moim własnym kraju pyta, czy mówię po polsku. Z kolei w Warszawie, idąc ulicami słyszałam wiele obcych języków (w większości jednak język polski), ale to też było dla mnie takie niespotykane. No i oczywiście, przypominające o tym, że w innym języku niż mój ojczysty nie mówię. 

Jak widać, nawet wyłudzacze musieli zmienić strategię. ;)

Poniżej trochę kwiatów dla nacieszenia oczu ładnymi widokami. ;)







*Wszystkie przedstawione zdjęcia zrobione zostały w czerwcu 2022 r. i są mojego autorstwa.


Komentarze

  1. Fajne foty .... jakoś tak uspokajająco na mnie podziałały . Co do żebrzącej blondyny . Jak widać ona wie , że w sprawie istotny jest element zaskoczenia. :) Tak się zafiksowałaś na tym czy mówisz po polsku , że nawet nie oczekiwałaś wyjaśnienia na jaki cel miałaś "pożyczyć" pięć zeta :) :) :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Sposoby bywają różne, ostatnio widuję żebrzących na leki, a w ręku brudne nibyrecepty...
    Gdy byliśmy w Krakowie, to mało słyszałam polskiego, a kelner w knajpce zgadał do nas po angielsku:-)
    Chyba lepiej napisać: jak się żebrze... tak mi mówi moje ucho.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masakra. Pomysłowość ludzi, którzy nie chcą pracować jest naprawdę zadziwiająca. O proszę, tak od razu w Polsce po angielsku. Ok, poprawiam. ;)

      Usuń
  3. Kwiatki piękne :)
    Ostatnio na parkingu podszedł do mnie facet nie wyglądający na bezdomnego i zapytał, czy kupię mu Colę, bo chce mu się pić...
    W Bydgoszczy częściej już słyszę rosyjski / ukraiński na ulicy, niż polski. Dziwne uczucie...

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudne zdjęcia, uwielbia naturę. Ja szukam pola maków ale niestety bezskutecznie :(
    Zapraszam na nowypost.

    OdpowiedzUsuń
  5. Najbardziej lubię właśnie takie ukwiecone łąki :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Niezła sytuacja. Ja byłam ostatnio w Pradze. Chyba oprócz czeskiego drugim najczęściej słyszanym językiem był polski, non stop, też śmiesznie. Byliśmy w restauracji, trzy stoły zajęte przez Polaków :D A jadąc do domu pociągiem... mało polskiego, sporo ukraińskiego i innych narodowości. Także miesza się to wszystko coraz bardziej.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciekawa strategia, chyba że wyglądałaś na obcokrajowca ;p. Albo pani już nie wiedziała gdzie jest hehe.

    OdpowiedzUsuń
  8. Widac dla tej pani te 5 zeta to bardzo drobna kwota. U nas żebrzący też coraz bardziej odważni są. Nieraz pytają czy dyche mam. Cudowne okoliczności przyrody.

    Kasia Dudziak

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz